Najdrożsi czytający!
Otrzymałam wynik - nie ma żadnych cech choroby nowotworowej, jestem zupełnie zdrowa!
Radość nieopisana, spokój nieopisany, nieopisana ulga.
Kurczę wygląda na to, ze jestem w pełni wyleczona, choć największe ryzyko wystąpienia nawrotu istnieje do 5 lat od zakończenia leczenia-powinnam zacząć tak mowić dopiero za trzy lata:p
Jak na razie czuję się wolna od tego choróbska, mam nadzieję, ze to poczucie nie zmieni się przed kolejnymi wynikami PETa(czyli za jakies pół roku).
Owa zwłoka z wynikiem badania, wcale nie była skutkiem konieczności dłuższego jego analizowania, lecz wprowadzenia nowego "systemu" do ośrodka, w którym mi to badanie robią. Wprowadzili durną infolinię(nie ma możliwości połączenia sie juz bezpośrednio z konkretną placówką, w której znajduje się opis pacjenta) a informacje o wynikach przekazują konsultanci, ktorzy wykonali do mnie przez 3 tygodnie 2 telefony - raz w jedną sobotę o 9tej rano, drugi raz w kolejną-o tej samej porze i to z numeru o braku id, więc gdy nie odebrałam-nie miałam możliwości oddzwonienia. Poza tym mają jakis problem z aktualizowaniem profilu pacjenta, bo gdy dzwoniłam na tę całą infolinię za każdym razem słyszałam, ze "w systemie mojego wyniku jeszcze nie ma i pewnie wymaga dalszej konsultacji". Tak więc podsumowując-mogłam uniknąć stresu trawiącego mnie przez prawie trzy tygodnie. Potwornego! Dalszy wniosek-im mniej bezpośrednie podejście do pacjenta, tym gorzej dla niego. Im więcej pacjentów, tym bardziej potrzebne mniej bezpośrednie podejście do pacjenta i "jakis system", żeby panował względny porządek. No co za świat pełen nieporozumień i paradoksów.
To, że czuję się wolna od choroby nie daje jednak mi poczucia pełnego bezpieczeństwa, takiego jakie miałam przed zachorowaniem. Strasznie mnie to denerwuje, ale długotrwały stres w jakim tkwiłam przez te dwa lata nie może tak po prostu z dnia na dzień zniknąć, co więcej jego skutki dopiero od niedawna są dla mnie tak bardzo odczuwalne - dopiero teraz kiedy nie muszę juz być w "fazie bojowej". Chorowanie na raka jest strasznie głupie-najpierw uczysz się jak z nim żyć a potem jak wyrzucić go ze swojego życia. Sama nie wiem co jest trudniejsze.
To tyle, dziękuję za komentarze i zainteresowanie-przepraszam, ze dopiero się odzywam na temat wyniku:)
Pozdrawiam prawie-grudniowo, jako przyszły, ciężkopracujący 'medycyn' :)
Super! Świetna wiadomość Kasiu! :D to teraz wszyscy zaciskamy kciukasy za maj! ;)
OdpowiedzUsuńO tak, proooszę!:)
UsuńTak się cieszę!!!
OdpowiedzUsuń:):):):):):):):)
UsuńTo super, trzymam kciuki za naukę :)
OdpowiedzUsuńuff :D
OdpowiedzUsuńKasiu, do studiów lekarskich dobrze przygotowuje medicus.
OdpowiedzUsuńMoja córka korzystała z Ich pomocy.
Tylko nie wiem, jak u Ciebie z finansami.
Biologia plus chemia, 6 godzin co dwa tygodnie to około 470 zł, dokładnie nie pamiętam. Miesięcznie. Moja córka była bardzo zadowolona, bo tam uczyli między innymi jak trafić w klucz na maturze.
Uczęszczam na inny kurs przygotowawczy i tez sie sprawdza:) o Medicusie nawet nie słyszałam, ale dziękuję bardzo za info:) pozdrowienia dla Córki!
UsuńŚwietna wiadomość :* Trzymam kciuki za Ciebie!
OdpowiedzUsuńJa też wybieram się na medycynę. Pozdrowienia :)
czy to ze trwa remisja oznacza koniec bloga?;) zarazilas nas swoja zyciem, choroba, problemami, sukcesami...i taki nagle koniec...
OdpowiedzUsuńw żadnym wypadku nie koniec:)
Usuńmam jeszcze dużo do powiedzenia, niedługo się odezwę