poniedziałek, 18 marca 2013

blah blah blaaaah

Zmieniam płytę - teraz załączyła mi się wielka chęć życia, boli mnie bardzo moja bierność zarówno fizyczna jak i intelektualna. Szczerzę się przyznam, że po raz pierwszy w swoim osiemnastoletnim życiu, poczułam prawdziwe łaknienie wiedzy! Uf, jak się cieszę - czyli jednak zostały we mnie jakieś ambicje i potrzeby intelektu.
2 bite tygodnie spędzone na przemian z telewizorem lub tabletem, zrobiły swoje. Uruchomiły wyrzuty sumienia prowadzące do jakże przyjemnego uczucia potrzeby poszerzania wiedzy. Łaknienie to jest jednak niezaspokojone z jednego prostego powodu. Nie mam żadnych książek w domu. Wszystkie moje książki i zeszyty zostały tam, gdzie mieszkałam podczas chodzenia do szkoły.
Aż nie chce mi się wierzyć, jak bolesna okazuje się niezaspokojona żądza wiedzy. Bardzo mnie to cieszy! Szukam sposobu, żeby jakoś te książki zdobyć i 2 tygodnie do następnej chemii(kolejna bowiem planowana jest na 1kwietnia) przeznaczę na ich wertowanie. 
Jezu, właśnie się zreflektowałam, że przecież od listopada w ogóle się nie uczyłam. Moja edukacja zatrzymała się w miejscu: początek roku leniwego ucznia 3lo spóźniającego się codziennie, opuszczającego 50% zajęć i żyjącego klasycznym: "matura to bzdura". Niewątpliwie poszerzyłam swoją wiedzę o anatomię, biologię i choroby nowotworowe. Spędziłam wiele godzin na czytaniu o chorobach nowotworowych, mechanizmach działania ich komórek, sposobu działania na nie leków. Od przeciwciał monoklonalnych, poprzez cytostatyki, po środki przeciwbólowe. Czytałam od początku do końca wszystkie ulotki leków, które przyjmowałam. Przyznam się, że nie mogę użyć czasu przeszłego, bo nawet przed godziną obczytałam całą ulotkę kremu na blizny Cepan. Uwielbiam to robić! 
Byłam też zmuszona nauczyć się elementów krwi, funkcji każdego z nich oraz norm - żeby było mi wygodniej, gdy otrzymywałam wynik swojej morfologii od lekarza. Wiem co to CRP, LDH, ALT, AST, oczywiście też znam normy. 
Co z tego wszystkiego jest najdziwniejsze? A to, że cholernie mnie to fascynuje i jestem pewna, że zacznę od przejrzenia mojej książki od biologii. I tu czas na wielkie i oficjalne oświadczenie: dokonam wszelkich starań, by dostać się na WUM. Tak, chcę, bardzo chcę być lekarzem i ratować ludziom życia, tak jak zostało one uratowane mnie. Czy to nie wspaniałe, że człowiek może pobawić się w Boga? 
Wreszcie zdecydowałam co chcę robić w przyszłości i ta chęć właśnie stała się motywacją do pracy i osiągnięcia celu. Do tej pory, wszystkie moje plany dotyczące przyszłości przyjmowałam bez większego entuzjazmu. Oznacza to chyba, że to jest TO. Prawdopodobnie porywam się z motyką na Słońce, ale.. CHCĘ.

Spadek wartości krwi po tej chemii był najmniej drastyczny i  najbardziej powolny. Powolny zarówno w spadaniu, jak i wzrastaniu. Na spadek czekałam cały tydzień, nie rosły przez cały tydzień i wzrastać będą, jak się spodziewam - tydzień. Dzisiejsza morfologia nie była już taka zła, ale ilość granulocytów ciągle jest taka, że, przykładowo, przejażdżka metrem mogłaby okazać się dla mnie śmiertelna.
Irytuje mnie to, ponieważ bez odpowiedniej ilości leukocytów nie mogę zjeść zbyt dużo cukru, żadnej surowizny, nie mówiąc już o wyjściu z domu. Czekam więc cierpliwie na ich wzrost i 4 tygodniowy pobyt w domu(4 T Y G O D N I E!!!!) uwieńczę czymś bardzo słodkim, zakazanym, czymś co bardzo lubię i czego od prawie pół roku nie jadłam.
Tak. Przejrzałam swój kalendarz. Siedzę w TYM prawie pół roku. Mam nadzieję, że dzięki temu będę żyła o pół roku dłużej w ramach rekompensaty.

Wszystkie moje codzienne czynności ubarwione są mentalnym szykowaniem się na to co czeka mnie już od czerwca: żyyyyyyyyyyyyycie!

Dla osób zastanawiających się, dlaczego mimo zbliżającej się wielkimi krokami wiosny, wcale jej oznak nie widać i zdawać by się mogło, że nastąpiła niekończąca się zima- mam swoją teorię: natura postanowiła stanowić w moim życiu nie tylko tło wydarzeń, ale też być jednym z czynnych bohaterów i tak jak już kiedyś wspomniałam dostosowuje się do zdarzeń. Spodziewajcie się więc jej dopiero, gdy zakończę leczenie(:

A! Zaczęła dziać się bardzo, bardzo wspaniała rzecz. Rosną mi rzęsy! Co prawda na razie są długości 1/4 tej pierwotnej i są cienkie, każda w inną stronę, ale rosną! Moje baby-eyelashes. Pewnie wypadną po kolejnym kursie chemii, ale nie mogę przestać się nimi cieszyć.


Au revoir!