poniedziałek, 29 kwietnia 2013

for the very last time!

A więc to już jutro!
Już jutro jadę na OSTTTTTTTTTTTAATTTTTTNIĄĄĄ chemię!
Ciężko powiedzieć, czy nie mogę się doczekać, czy mam ochotę się gdzieś ukryć, aby jej uniknąć.
Mam skrajnie mieszane uczucia, wiem jedynie, że ten koszmar (zaczynający się od wstania o świcie i porannej jazdy do szpitala) przeżyję po raz OSTATNI!
Jeśli miałabym wizualizować upływ czasu podczas choroby, wyglądało to tak:
L
I
S
T
T
T
O
O
O
O
P
A
A
A
A
D

G
R
U
U
U
U
U
D
Z
I
E
Ń

S T Y C Z E Ń
LUTY
marzeckwiecień
Nie jestem już w stanie powiedzieć, co było kiedy, która chemia w jakim miesiącu. Wiem już tylko, że początek był najpaskudniejszy, najczarniejszy, najdłuższy i najbardziej traumatyczny.
Ech, chyba jeszcze nie jestem gotowa na podsumowania tego okresu. 
Proszę tylko o trzymanie za mnie kciuków, abym przetrwała tę ostatnią chemię jakby była ona czymś niezauważalnym;)

Wspaniała długa przerwa domowa była wspaniałą długą przerwą domową. Co prawda 2 tygodnie straciłam na spadek wartości krwi, ale cały ten tydzień był już bardzo odważny! Byłam w wielu publicznych miejscach i to bez maseczki, a wciąż żyję i nikt nie sprzedał mi nawet kataru. Nie mówiąc już o diecie, którą prawie całkiem sobie odpuściłam i zjadam dziennie tonę słodyczy... Przypłaciłam to niestety dwoma kilogramami, ale przecież i tak schudnę podczas chemii(mam nadzieję, że po ostatniej chemii się nie zapomnę i przestanę trzymać się tej dewizy). A.. co do moich pięknych rzęs... NIESTETY. Prawie wszystkie znów wypadły...
Przynajmniej dzięki temu, myślę sobie, że po tej chemii mogą sobie nawet wszystkie już wypaść, bo za jakieś 6 tygodni, jak się odtoksycznię, zaczną odrastać na dobre;)

Co ciekawe, po przeanalizowaniu wszelkich aspektów mojego przyszłego życia, czeka mnie mnóstwo pracy, jak tylko stanę na nogi. Wraz z końcem terapii, zaczyna się już normalność, w którą by normalnością rzeczywiście była, muszę włożyć wiele wysiłku. Od diety oczyszczającej, poprzez ćwiczenia fizyczne w celu przywrócenia kondycji oraz naukę w celu rozruszania uśpionego mózgu przed maturalną klasą, po pracę, naprawdę ciężką pracę nad psychiką. Wbrew pozorom najtrudniejszą rzeczą jest płynny powrót do swojego życia. Po tak długim okresie bierności, kiedy to skupiałam się jedynie na tym, by wyzdrowieć, wszystkie moje myśli kręciły się wokół choroby, terapii, leków, czas powrócić do życia, w którym strach przed chorobą musi zostać zastąpiony zwykłymi, ludzkimi, tymi cudownie błahymi troskami. Moja psychika jest totalnie zmęczona. To jest naprawdę nie lada wyzwanie. Pewnie każdy się dziwi, że to już koniec, a ja szukam problemów. Niestety nie, większość ludzi bo chemioterapii popada w ciężką depresję lub zaczyna cierpieć na ataki niepokojów - mi chyba bliżej do tego drugiego. Zakupiłam sobie więc wspaniałą książkę:
(autorstwa Dr. Goodhart i L.Atkins, naprawdę jest to lektura obowiązkowa dla osób o przebytej chorobie nowotworowej. Napisana w fantastyczny sposób, nie ma nic wspólnego z górnolotnymi poradnikami "sztuka perswazji, czyli jak sprawić, by inni robili to co chcesz"  Sądzę, że śmiało można powiedzieć, że jest ona w stanie zastąpić wizytę u psychologa. polecam, ryli!)

I liczę na to, że to wystarczy. Ze wsparciem tylu wspaniałych ludzi zachowujących się JAK ZAWSZE,  powinnam dać radę! 

Już chyba wiem - w sumie to nie cieszę się, że to ostatnia chemia. Raczej jestem zła, że to JESZCZE jedna:)