piątek, 25 stycznia 2013

retrospekcja

Właśnie zajrzałam do swojego "SuperNote" i przypomniało mi się, że przecież pisałam co jakiś czas już na początku leczenia. Jest tego dość dużo więc będę umieszczać to na raty.

Zapisane dnia 18.11.2012r.

To jest ten moment, w którym zupełnie nie rozumiem dlaczego to przytrafia się akurat mnie. Ten, w którym tęsknię za najbardziej błahymi rzeczami i jedynym czego pragne, jest stąd wyjść. Chcę do domu :(

Zapisane dnia 19.11.2012r.


Dziś mija 20 dzień spędzony w szpitalu. Niesamowite. Niesamowite? To określenie zupełnie nie pasuje. Jestem przerażona! Zastanawiam się, czy odczuwam ten czas jako dłuższy, czy krótszy, niż w rzeczywistości. Tu muszę dojść do wniosku, że nie odczuwam go wcale! Można to określic pewnego rodzaju zaburzeniem poczucia czasu i przestrzeni. Jak to się stało, że miesiąc temu o tej porze beztrosko paliłam  papierosa i myślałam prawdopodobnie o tym, że mam na jutro przygotować coś do szkoły i o tym jak strasznie mi się nie chce. Niestety muszę użyć oklepanego tekstu i stwierdzić: Jak wszystko może się w jednej chwili zmienić. 
Niesamowite!(Ech, to oreślenie ponownie nie pasuje...)
Doszłam do wniosku, że moje dotychczasowe życie nie tyle co uległo zmianie, ale po prostu się skończyło. Nie, to nie jest jakaś pesymistyczna aluzja, po prostu po połowie roku, wszystko się zmieni, niewiele zostanie jak dawniej. Wrócę do zupełnie innego świata! Przede wszystkim szkoła. Bądź co bądź, stanowi ona 90% życia każdego licealisty. Ludzie z klasy, nauczyciele, sprawdziany, to naprawdę było dla mnie na pierwszym planie.  Teraz nagle straciło zupełnie znaczenie - przestało istneć - dla mnie. Jest to trochę przykre, że rzeczy, które naprawdę chciałam przeżyć... studniówka, nawet matura pomimo wiążącego się z nią stresu... pomaturalne wakacje... CHOLERA ! ja naprawdę tak bardzo na to wszystko czekałam! 
Tymczasem. Jestem tutaj. W szpitalu. W dodatku mam nowotwór. Damn, prawdziwy! Chłoniak pierwotny śródpiersia z dużych komórek B. Niesamowite? Nie potrafię znaleźć odpowiedniego określenia!
Nie będę już wracać do początków tej choroby.. Jak pisałam, mineło juz 20 dni, więc można powiedzieć, że już trochę poukładałam sobie w głowie, ale gdyby ktokolwiek kazał przechodzić mi przez początki po raz drugi.. Chyba jestem w stanie powiedzieć, że wolałabym umrzeć! Oczekiwanie na diagnozę, uczucie niesprawiedliwego potraktowania przez LOS, poczucie totalnego bezsensu wszystkiego, nieopisany ból związany z biopsją, zagubienie, kompletne zagubienie, uczucie schyłkowości, załamanie wszelkich wartości, naprawdę koszmar. Teraz jest lepiej.Wiem już na czym stoję, moją dewizą stało się: JESTEM TU PO TO ŻEBY WYZDROWIEĆ. Wszelkie zabiegi, niedogodności, znoszę z myślą, że muszę przejść przez to, by później było normalnie. Nie dopuszczam innej myśli do siebie, nie ma dla mnie nawet najmniejszej szansy na niepowodzenie w leczeniu. Jest to jedynie okres przejściowy, aczkolwiek sensu w tym nie odnajdę. Można by powiedzieć, że to doświadczenie, które ukształtuje mnie jako człowieka.. Nie przemawia to do mnie. Czuję, że jest to skrajnie niesprawiedliwe, że w okresie chyba najwspanialszym jaki ma człowiek, muszę tyle wycierpieć. Ciągle nasuwa się pytanie - dlaczego, niby dlaczego akurat ja? Nie jest to bowiem jedynie trudna sytuacja dająca człowiekowi możliwość na ukształtowanie charakteru. Muszę zmierzyć się ze swoją fizycznością. Muszę przeżyć rzeczy, których nikt za mnie nie przeżyje, nikt mi nie jest w stanie pomóc, nikt nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie przez co przechodzę i co mnie jeszcze czeka. Nigdy nie przypuściłabym, że wypowiem słowa takiej wagi, nie będące jedynie fikcją literacką. 
Czy się boję? Strach jest. Natomiast mogę smiało stwierdzić, że na razie jestem w stanie go pokonać. Boję się bólu, ale nie mam wyjścia przecież. Zostałam sam na sam ze sobą. Czy więc fizyczność przeważa nad mentalnością? Ostatnio przytłacza mnie myśl, że chyba jednak tak. O wiele więcej jest przypadków niemożności zrealizowania swoich celów z powodów niedyspozycji cielesnych. Takie to przykre. Czym właściwie jest człowiek, czemu teraz muszę walczyć o  to, co każdy ma tak po prostu i nawet nie zwraca uwagi na to, jakim darem jest zdrowie i niezależność od ciała - którą ono daje. O, czyżby więc pierwszy wniosek? 
Jestem tak ciekawa jak będzie wyglądać moje życie, jak stąd wyjdę. Nie do wyobrażenia jest moja tęsknota za najmniejszymi drobnostkami, w które w które tak bogate jest nasze codzienne życie.
Teraz nie mam nic.
Noce wyglądają jednakowo. Jedyną różnicą będzie prawdopodbnie to, że będę się tylko gorzej czuć. Śpię źle, wiecznie muszę pilnować, żeby nie zaplątać się w żadne rurki od kroplówek(od kiedy mam dojście centralne strach jest o tyle większy, że mam wrażenie, że przy szarpnięciu go wyrwę!). Pocę się i wstaję co godzina do łazienki. Pomyśleć, że kiedyś tak lubiłam spać. Noce dla mnie mają kolor niebiesko-trupi , czyli taki jak szpitalna toaleta i oświetlenie. 
Dni? Nieustanne oczekiwanie na posiłki i niesutanne rozczarowanie tym, że smak kanapki, na którą jeszcze przed chwilą byłam pewna, że mam ochotę, zupełnie odbiega od mojego wyobrażenia. Często dochodzi też ból głowy lub urozmaicenia pod postacią bycia na czczo do godziny 12stej(w szpitalu bowiem nigdy nikomu się nie śpieszy i na wszystko trzeba CZEKAĆ) po których na ogół śpię pół dnia. Ważnym punktem dnia jest też zabieg ablucji. Bardzo lubię to robić, ale ostatnio podczas brania prysznica strasznie zatyka mi uszy i boję się trochę, że któregoś razu padnę na ziemię. Co jeszcze lubię.. poranne ważenie, oczywiście jeśli na wadze zobaczę satysfakcjonującą mnie liczbę, a czasem tak nie bywa, ponieważ w wyniku nawadniania różnice wagowe na przestrzeni dni mogą wynosić nawet do 4kg. Lubię jeść gerberki owocowe i smarować się pięknie pachnącym kremem bambino! 
Na co normalnego mam teraz ochotę? 
Marzy mi się powiew wiatru na twarzy. Naprawdę, to jest coś niezastąpionego. Mam ochotę przejść przez którąś warszawską ulicę, wieczorem, teraz. Może być rondo de gaulle'a. I żeby padał deszcz i żeby czerwone światła samochodów odbijały się od mokrej powierzchni asfaltu. :)
Papieros. 
Zestaw mcroyal z maca.