Do 17stego roku życia nigdy nie byłam w szpitalu, nigdy na nic poważnego nie chorowałam. Może raz miałam rtg płuc i dwa razy pobranie krwi - tyle. Najpoważniejszą chorobę przez jaką przeszłam była mononukleoza. Dlaczego o tym wspominam?(czym jest mononukleoza?)
Otóż, niejednokrotnie lekarze wspominali (obok stwierdzenia -' nie wiadomo, co powoduje ten typ nowotworów'), że istnieją spekulacje na temat wirusa mononukleozy jako czynnik mogący powodować nowotwory układu chłonnego. Przeszłam ją w wieku 14 lat. Trwała ponad 4 tygodnie, z czego trzy przeleżałam z gorączką, na którą niewiele pomagało. Miałam powiększone wszystkie węzły obwodowe oraz śledzionę. Pamiętam, że tego dnia, kiedy moja lekarka powiedziała, że musi mnie skierować do szpitala, skoro nie ma poprawy - poprawa nagle tajemniczo nastąpiła(oto, co może zdziałać strach przed szpitalem!). Obyło się bez szpitala, gorączka minęła i zaczęłam wracać do zdrowia.
Moja odporność jednak od tamtego czasu znacznie się obniżyła i często wyczuwałam powiększone węzły.
Nic niepokojącego nie działo się do 2012 roku(17 lat). W międzyczasie, co wakacje wygrzewałam się w Słońcu opalając się na czekoladę, mniej więcej od początku liceum zaczęłam palić i prowadzić raczej niezdrowy tryb życia - mało snu, coraz więcej papierosów.
Nie jestem w stanie powiedzieć, w którym momencie zaczęłam czuć pierwsze objawy nowotworu. Stopniowo, jakość mojego życia się pogarszała, ciągłe zmęczenie, spanie po szkole, ciągłe zasypianie do szkoły, dziwny dyskomfort, depresyjny nastrój, sporadyczne "niewygodne" uwieranie w mięśniach/stawach, przestawało mi się chcieć cokolwiek, coś wysysało ze mnie siłę od środka(dziś, już wiem co!). Zdarzyło mi się zasłabnąć w drodze do szkoły - pamiętam ile razy przeciskałam się przez zatłoczony pociąg z mroczkami przed oczami, wyskakiwałam na peron i kilkanaście minut wdychałam powietrze, żeby nie zemdleć.
Dopiero w wakacje 2012 roku sprecyzowałam swoje samopoczucie do raczej mało precyzyjnego "kurczę, coś jest ze mną nie tak".
Wiadomo jednak, że przychodziły mi do głowy wszelkie możliwe powody mojego samopoczucia - trudna sytuacja w rodzinie, trudny wiek, zły tryb życia.
Żyłam więc dalej, nikomu nic nie mówiąc o swoich niepokojach.
Po wakacjach nadszedł rok szkolny i zaczęło być naprawdę źle. Po pierwsze zauważyłam, że w ogóle nie odpoczęłam w wakacje. Po drugie, łapałam wszelkie możliwe infekcje -zapalenie zatok nawracające średnio co tydzień, ciągłe uczucie ROZBICIA, niechęci do wszystkiego, zmęczenie, nocne poty, bóle kości - szczególnie wieczorem. Objawy przypisywałam infekcjom, infekcje - trybowi życia, tryb życia - charakterowi.
Zauważyłam też częste, nieadekwatne do sytuacji kołatanie serca. Bywało, że waliło jak oszalałe nawet gdy leżałam płasko, nie wykonując wysiłku. Po pewnym czasie zaczął się chroniczny kaszel. Kasłałam ciągle, aż do tego przywykłam. Któregoś dnia poczułam 'dziwne uwieranie' w odcinku piersiowym kręgosłupa. Pamiętam, jak wyginałam się we wszystkie strony, żeby przeszło - nie pomogło, więc się poddałam, za parę dni również przywykłam.
Potem pojawiło się skrajne uczucie zmęczenia, skrajne bóle kości, skrajne nocne poty, skrajne kołatanie serca, stan podgorączkowy, kłucie w klatce piersiowej i uczucie ciężkości i UWIERANIA w okolicy serca. Szczególnie leżąc na plecach.
Już tak silne objawy nie dały się zignorować, tydzień leżałam w domu przekonana o kolejnej infekcji a już w kolejnym - poszłam wreszcie do lekarza - był to koniec października 2012roku.
U lekarza ekg, skierowanie do szpitala,szpital rtg, w którym wyszło "coś" w klatce piersiowej", przyjęcie na oddział, tomografia komputerowa - guz. A nawet jego dokładne wymiary: 96 x 58 x 104 mm.
Skierowanie na oddział onkologii i leczenie.
Diagnoza: PMBCL Pierwotny Chłoniak Śródpiersia z dużych komórek B, grupa wysokiego ryzyka.
Enzym LDH ponad 200 jednostek powyżej normy(w tej chorobie to bardzo negatywny czynnik - może świadczyć o bardzo dużej aktywności choroby) CRP dużo powyżej normy i WBC(białe krwinki) dużo powyżej normy.
8 cyklów chemioterapii.
Luty 2013 roku - remisja całkowita choroby.
Koniec maja 2013 roku - oficjalne zakończenie leczenia.
Luty 2014 roku - wciąż remisja;)
Moja diagnoza, od momentu, kiedy mnie samą zaniepokoiły moje objawy, do momentu kiedy trafiłam na tomografię -trwała 3 dni.
U niektórych ciągnie się miesiącami, tak więc - miałam wielkie szczęście. Gdyby nie szybkość diagnozy i to, jak szybko zaczęłam leczenie - nie wiadomo, jakby się to skończyło. Lekarze na początku mieli nietęgie miny patrząc na parametry mojego enzymu LDH. Dołożyli mi z tego powodu 2 chemie!
Gdybym jednak była uważniejsza, wcześniej poszła do lekarza - kto wie, może miałabym o te dwie chemie mniej? Mimo wszystko, wszystko się dobrze - i mam nadzieję, że już na zawsze - skończyło.
Tak więc, dlaczego zachorowałam?
Mogła przyczynić się ta mononukleoza, mogły przyczynić się papierosy, mogło przyczynić się środowisko, w którym spędziłam dzieciństwo - sady pełne rozpylonych pestycydów, chemikaliów, mogła to być nieodpowiednia dieta lub nadmierne opalanie się.
Mogło to być - wszystko.
Wiem jedno, gdybym mogła zacząć od "czystego konta" jeśli chodzi o moje zdrowie, pielęgnowałabym je jak największy skarb.
Bo to naprawdę jest największy skarb!
Na pewno używałabym kremu z wyższym filtrem, nie sięgnęłabym po papierosy, starałabym się wysypiać i zdrowo się odżywiać.
Ponadto - gdy zauważyłabym jakiekolwiek niepokojące mnie objawy - poszłabym OD RAZU do lekarza.
Być może nie otrzymamy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie "Skąd się biorą nowotwory?". Wystarczy jednak rozejrzeć się po współczesnym świecie, by zorientować się, że czynników kancerogennych jest mnóstwo wokół nas.
Jeśli więc, jest się tego świadomym, warto unikać, tych których jest się w stanie i obniżyć, choć w jednym procencie ryzyko zachorowania na chorobę nowotworową.
To nie jest bajka, nowotwory istnieją, a ja byłam ostatnią osobą, którą ktokolwiek posądziłby o posiadanie owego.
Im szybsza diagnoza - tym większe szanse na wyleczenie.
Mi się udało!
Tak więc,docencie to, że jesteście zdrowi, naprawdę.
Ja musiałam naprawdę zacięcie walczyć, bo moje zdrowie i życie próbowało mi się wymknąć z rąk. Ale złapałam! I teraz, mimo, że jest mocno nadwyrężone całą tą walką - dbam o nie i kocham i doceniam bardziej, niż kiedykolwiek.
Bez niego bowiem, uwierzcie, NIE DA SIĘ NIC.
Bez niego bowiem, uwierzcie, NIE DA SIĘ NIC.
Najczęściej występujące objawy chłoniaków:
Powiększone węzły chłonne.
Osłabienie.
Znaczna utrata masy ciała.
Nieuzasadnione zmęczenie.
Podwyższona temperatura bez wyraźnej przyczyny.
Obfite nocne poty.
Długo utrzymujący się kaszel lub duszności.
Uporczywe swędzenie skóry.
Wewnętrzny niepokój, uczucie, że 'coś jest nie tak' z moim ciałem.
Osłabienie.
Znaczna utrata masy ciała.
Nieuzasadnione zmęczenie.
Podwyższona temperatura bez wyraźnej przyczyny.
Obfite nocne poty.
Długo utrzymujący się kaszel lub duszności.
Uporczywe swędzenie skóry.
Wewnętrzny niepokój, uczucie, że 'coś jest nie tak' z moim ciałem.
Fajnie piszesz, miło się czyta i choć to tragiczne wspomnienia, to wyczuwa się w Twojej pisaninie wieeeelki uśmiech. Zadowolenie z tego, co się ma. Wiem z autopsji co czujesz - moje włoski też mają dopiero ok. 10 cm :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szcżęścia, ZDROWIA i wielkiego uśmiechu. Mimo wszystko...
Przykro jest słyszeć o takich przypadkach. Wiele musiałaś przejść w życiu i cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło.
OdpowiedzUsuńJak wiadomo, skrajne sytuacje wiele uczą. Masz całkowitą rację w sprawie zdrowia. Nie każdy o nie dba a powinien. Nigdy nie chorowałam na coś tak okropnego jak nowotwór. W ogóle - nie wyobrażam sobie jakie to musi być straszne. Dobrze, że w Twoim przypadku pozytywnie się to wszystko zakończyło, chociaż pewnie lepiej by było, żeby w ogóle się nie zaczynało.
Pozdrawiam i zdrowia życzę!
Monka Figgs