Wstawię parę zdjęć, bo kupiłam sobie nową perukę, co prawda jest ona z plastiku i nie za bardzo nadaje się do wyjścia z domu, ale zawsze chciałam mieć tak kręcone włosy, od dziś błagam po cichu moje uśpione cebulki, żeby wyprodukowały właśnie takie! Zamówiłam też inną - zawsze zastanawiałam się jak by mi było w krótkich brązowych włosach, jeśli mi ją przyślą to się przekonam. To, domyślam się, jedyny taki moment w moim życiu, kiedy to mogę poeksperymentować z włosami(co prawda nie moimi.....) bez żadnych konsekwencji.
Czasem łapię się na przeczesywaniu palcami powietrza lub odgarniania z twarzy nieistniejącej grzywki. Parę razy zdarzyło mi się podczas brania prysznica, nałożyć na rękę szampon. *sigh* Zachowuję się jak człowiek po amputacji kończyny, któremu wydaje się, że ją ma!
Tymczasem, sprawiam pozory zadowalania się substytutami włosów:
Haaa, owoce popołudniowej "sesji" ujrzały światło dzienne. Przyznam się jednak-ostatnio głównie prezentuję się w wersji saute, gdyż według mojej dedukcji, włosy do rośnięcia potrzebują stałego dopływu powietrza. A tak naprawdę: tak jest po prostu najwygodniej. Wreszcie pokonałam jakąś awersję do siebie bez włosów i zdecydowanie mi z tym łatwiej.